Czyżby to już "post-Polska"?
Nasz Dziennik, 2009-03-08
W zmiennej sytuacji ostatniego 20-lecia stajemy nie tylko przed problemem, jak Polskę urządzać i stroić, lecz także już jakby przed pytaniem, czy w ogóle mamy Polskę, czy też tylko jakiś twór postpolski, oderwany od naszych dziejów, od naszego ducha, od Kościoła katolickiego, od właściwej kultury polskiej. I to pytanie trzeba poddać pod ogólną refleksję, bo choć z biegiem historii i Polska musi się w pewnym stopniu zmieniać, to jednak rdzeń jej kręgosłupa nie może zostać przerwany.
Tożsamość Polski, jej charakter i zasadniczy profil są dziś ujmowane różnie w zależności od punktu wyjścia:
1. Nasza klasyczna, historyczna i ideowa wizja ujmuje Polskę jako wielkość nie tylko materialną i ekonomiczną, lecz także jako humanistyczną i duchową, jako rodzicielską względem nas, o własnej niejako duszy i godności, o wyższych celach, jako wolną i suwerenną i zarazem jako kochającą i kochaną w całej rodzinie narodów i państw.
2. W aspekcie integracji z UE jako nowym imperium Polska jest pojmowana coraz częściej jako region geograficzny, etniczna i fizyczna część Europy, jedno z gospodarstw europejskich na dorobku i specyficzny folklor słowiański.
3. W aspekcie asymilacji neokapitalistycznej i liberalnej ideologii Polska ma się stawać uczennicą i wychowanką Zachodu, wyrzekającą się swego ducha i swej tożsamości, bez wyższych idei katolickich, ateistyczną, kierującą się przede wszystkim prawami ekonomicznymi i stanowiącą wygodną infrastrukturę umożliwiającą jej kolonizację przez oligarchów zachodnich.
4. Z punktu widzenia obywatelstwa Polski w UE Polska jest widziana jako kraina poza "twardym jądrem Unii", jako uboga krewna przede wszystkim Niemiec, a także trochę Francji, Włoch i Anglii, żebrząca ciągle o pomoc finansową i o wpuszczenie jej na salony wielkiego dworu Europy Zachodniej.
Zanikanie zmysłu polskości
Nasuwa się dziś pewne spostrzeżenie prowokacyjne, że oto wśród kościuszkowców oraz ludzi partyjnych, ale polskiego pochodzenia, częściej występował zmysł polskości niż dziś wśród polskich liberałów, lewicowców i zachłyśniętych ideami UE. Coraz częściej mówi się, że nasze dawne władze polityczne musiały słuchać po części okupacyjnej władzy sowieckiej, natomiast nasze obecne władze naczelne pragną z własnej i nieprzymuszonej woli słuchać w całości Brukseli, Niemiec czy też jakichś ukrytych układów antypolskich. Istotnie, zachodzi poważna obawa, że Polska staje się jakimś "europodobnym" manekinem bez swej polskiej duszy. Wyraźnie choćby odrzuca się i u nas kategorię narodu i kategorię państwa suwerennego.
Państwo - według Konwencji z Montevideo z roku 1933 - jest to podmiot prawa międzynarodowego posiadający stałą ludność, suwerenną władzę, określone granicami terytorium i zdolność wchodzenia w relacje międzynarodowe (Zdzisław Podkański, "Nasza Polska", 10.02.2009). Z tej definicji wynika, że po traktacie lizbońskim nie będzie już państwa polskiego. Nie będzie Polski w sensie państwowym, bo państwem będzie już tylko cała Unia. Traktat brany dosłownie jest zdradą państwowości polskiej. A naród nie będzie już materialno-duchową gałęzią drzewa ludzkości, lecz luźnym zbiorem obywateli jakiegoś regionu. Według tego zatem, nie będzie już też i Narodu Polskiego, choć pozostaną nowoczesnymi narodami społeczności najwyższej cywilizacji: Niemcy, Francuzi i Brytyjczycy.
Jednym z najważniejszych odczynników polskości mają być teraz Niemcy, jak niedawno byli Rosjanie. Nie sposób tu opisać wszystkie zjawiska, ale niektóre trzeba poruszyć. Otóż nasze rządy tracące zmysł polskości kontynuują nadal politykę Aleksandra Kwaśniewskiego, który zawetował w swoim czasie ustawę sejmową o uwłaszczeniu Polaków na odzyskanych ziemiach północnych i zachodnich i nie zabezpieczył prawnie polskich właścicieli przed rewanżyzmem uciekinierów niemieckich na przestrzeni lat. Również dzisiejsze władze polskie nie przeciwdziałają wypieraniu Polaków z Pomorza przez Niemcy za pomocą środków unijnych (por. prof. A. Śliwiński). Złoszczą się również nasi post-Polacy, że na metropolitę szczecińsko-kamieńskiego nie poszedł germanofil, a został nim ks. abp Andrzej Dzięga.
Rządy nie przeciwstawiaj ą się stanowczo budowie gazociągu: Rosja - Niemcy (Nord Stream), który godzi w Polskę i jest swoistą zdradą rzekomego przyjaciela Polski Gerharda Schroedera. Podobnie nasze czynniki godzą się łatwo na taką politykę handlową Niemców, rzekomych przyjaciół, która uderza w Polskę. Również polityka wschodnia Niemiec lekceważy Polskę i nie traktuje nas jako współczłonka Unii. Jest to jakby po myśli Aleksandra Dugina, Rosjanina, który powiada, że niepodległe państwo polskie stanowi przeszkodę w Europie i musi nastąpić nowy rozbiór Polski między Niemcy i Rosję (W. Reszczyński, "Nasza Polska", 30.09.2008). Istotnie i Szczecin przy nowej interpretacji układu poczdamskiego może być prawnie uznany za niemiecki.
Zamykane są niektóre instytucje historyczne polsko-niemieckie. Polska jest zalewana niemieckimi firmami, bankami, mediami. Są budowane u nas w pierwszym rzędzie te autostrady i drogi szybkiego ruchu, które służą przeważnie interesom niemieckim i unijnym. Polska zrezygnowała ze starań o prawa Polonii w Niemczech, bardzo licznej, ok. 2 mln, a szybko przyznała takowe niewielkiej mniejszości niemieckiej. Niemiecki Jugendamt odbiera dzieci stronie polskiej w razie rozwodu i zabrania tym dzieciom i stronie polskiej mówienia po polsku, nie będąc tak rygorystyczny w stosunku do innych narodowości, np. do Żydów. Wymowne jest to, co Niemcy ostatnio napisali, że nazizm niemiecki powstał jako reakcja na nacjonalizm polski i na pomysł Piłsudskiego prowadzenia prewencyjnej wojny z Hitlerem. Znaczna część inteligencji niemieckiej i żydowskiej w Niemczech uprawia ciągle antypolonizm w polityce, prasie, sztuce, filmach, kabaretach, literaturze historycznej i pięknej, w satyrach, karykaturach itd. W ogóle rozwija się tam cały klimat antypolski i traktowania nas jako niepełnoprawnych członków UE. Najgorsze, że obecny rząd PO jakby godzi się z tym wszystkim, rezygnując z podmiotowości i godności Polski (prof. J.R. Nowak, prof. R.H. Kozłowski, prof. A. Nowak).
Polska po Okrągłym Stole została w dużej mierze rozkradziona i rozbita nie tylko przez różne układy agenturalne i mafijne, lecz i przez antypolską ideologię tak, że mimo wysiłków niektórych ugrupowań nie wyzwoliliśmy się z tego do końca. Obrazuje to dobrze Bronisław Wildstein m.in. przez programy o aferze FOZZ. Rząd PO jakoś nie chce z tymi układami walczyć, a nawet przyjmuje do siebie niektórych ludzi dawnych układów i atakuje tych, którzy z tymi układami walczyli: panów Kaczyńskich, Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobrę, ludzi z IPN i innych. W rezultacie nie mamy Polski autentycznej i polskiej, lecz jakąś tylko "podobną" i układową.
Rządy PO, a zresztą w pewnym stopniu i PiS, nie protestowały i nie protestują zbyt zdecydowanie przeciwko szkalowaniu Polski, dawnej i obecnej, przez Żydów, Niemców, Francuzów, Hiszpanów, Anglosasów, Ukraińców, Węgrów itd. (podnosi to ciągle prof. J.R. Nowak). Chyba nie bardzo identyfikują się z polskością. Wprawdzie dziś tacy "neo-Polacy" operują terminami jak Polska, naród, ojczyzna, Kościół itp., ale przeważnie tylko przed wyborami i dla własnej propagandy wśród "ludu". A MSZ wyraźnie źle traktuje organizacje polonijne i poszczególnych polonusów wyróżniających się zmysłem polskości i katolickości, jak np. konsula Jana Kobylańskiego. Widocznie PO obawia się, żeby jej nie zarzucali, że jest narodowa i katolicka. Nie podejmuje się też żadnych kroków prawnych przeciwko naszym wewnętrznym paszkwilantom, którzy kryją się za dziennikarzami lub politykami zagranicznymi, jakoby to tamci pisali i mówili od siebie. Podobnie robiło KGB, które publikowało opłacane przez siebie teksty, rzekomo zachodnie, przeciwko "Solidarności" i Kościołowi polskiemu.
Literatura i prasa obiektywnie piszące o Polsce, zarówno w kraju (pisma katolickie i patriotyczne), jak i za granicą, są przemilczane lub nawet zagłuszane. Odnosi się to i do kanonu lektur szkolnych. Wstawia się pozycje autorów skandalistów, prowokatorów w stosunku do polskości i katolickości. To nie jest przypadek, lecz próba zniszczenia świadomości polskiej i poczucia polskiej godności dzieci i młodzieży.
O braku poczucia więzi z Polską u rządzących świadczy też długie, dziesięcioletnie tworzenie Karty Polaka i często nieludzkie warunki jej przyznawania, szczególnie rodakom okrutnie więzionym, wywożonym, terroryzowanym za polskość i za katolickość. Na przykład wymaga się, żeby 90-letni starzec, wywieziony jako małe dziecko do Kazachstanu, biegle mówił po polsku, znał historię Polski, nazwiska przywódców obecnych itp. Zakłada się, że obecna Polska nie jest już Matką Polaków, nawet tak okrutnie cierpiących za Polskę.
TVP nie chce emitować filmów patriotycznych i martyrologicznych (np. Bogdana Poręby), a zwłaszcza mówiących o mordowaniu Polaków przez Rosjan, Ukraińców (na Wołyniu i na obszarach płd.-wsch. dzisiejszej Polski) oraz przez NKWD. Natomiast Polski Instytut Sztuki Filmowej wspiera finansowo film "Tajemnica Westerplatte" opluwający wojsko polskie i bohaterów polskich wojny 1939 roku. Zresztą taki jest dziś styl w sztuce, rzekomo postępowy, że nie widzi ona człowieka, a jedynie funkcje fizjologiczne. W tym też duchu np. Tomasz Lis powiedział w ubiegłym roku: "Tu jest Polska", o Woodstocku, żeby się przeciwstawić XV Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja w Częstochowie.
Obawiam się, że brak zmysłu polskiego i roztropności wystąpił u ludzi, którzy głoszą całemu światu, że żołnierze polscy świadomie i celowo zabili cywilów w Nangar Khel w Afganistanie. Chodzi chyba o zohydzenie Polski i wojska polskiego spieszącego z pomocą innym narodom w imię Polski.
O braku poczucia polskości u władzy, urzędników i niektórych naszych biznesmenów świadczy ochocze umożliwianie wykupu polskiej ziemi, zasobów, działek, domów, zamków, uzdrowisk, lasów, jezior itd. przez Niemców, Holendrów, Francuzów, Rosjan i innych, bo Polacy są biedni i okradzeni. Ponadto rząd zamierza oddać Niemcom kolej, transport kołowy, LOT, cukrownie, gospodarowanie Bałtykiem i energetyką itd., a wykupy już dokonane trzyma się w tajemnicy przed szerszą publicznością.
Nie jest też przypadkiem, że w teście maturalnym z historii na poziomie rozszerzonym w roku 2008 nie było nawet wzmianki o żadnej wiktorii polskiej: pod Grunwaldem, pod Wiedniem, nad bolszewikami w roku 1920, a tylko była mowa o niemieckich łodziach podwodnych, o wypędzeniu z Polski arian itp. Przypadek arian był podany w tym celu, żeby napiętnować polską rzekomą nietolerancję katolicką, dawną i obecną, gdy tymczasem arian wypędzili protestanci polscy, wśród których tamci robili wielkie zamieszanie religijne, a zresztą arianie zdradzili Królestwo Polskie na rzecz Szwedów w czasie potopu szwedzkiego.
Ogólnie też nasze media, idąc za propagandą antypolską, także wewnątrz kraju, ciągle biczują Polskę klasyczną i Polaków na korzyść różnych drapieżników. Wszystko, co polskie, przedstawia się jako złe, drugorzędne, zasługujące na wyśmianie. Jeśli są coś warci, to tylko polscy Żydzi lub skrajni filosemici. Nawet marszałek Senatu Bogdan Borusewicz poparł z całą siłą atak Żydów na Papieża Benedykta XVI za to, że zdjął on ekskomunikę z lefebrystów, z których jeden negował holokaust. Tymczasem trzeba pamiętać, że lefebryzm to wielki problem dla Kościoła, gdyż lefebrystów jest już w na świecie około dwóch milionów. I dla jednego złego lefebrysty Kościół ma nie przyjąć dwóch milionów? To płynie z niechęci do Kościoła katolickiego i z chęci przypodobania się Żydom.
Ministerstwo szkolnictwa z kolei chce zniszczyć polską oświatę, kulturę i świadomość przez wyjęcie szkolnictwa spod opieki państwowej przez jego decentralizację i poddanie w całości różnym pomysłom i gustom samorządów gminnych i powiatowych. Po pewnych latach takiego szkolnictwa uczeń z jednej okolicy nie będzie się mógł porozumieć z uczniem z drugiej okolicy. W ogóle niektóre ministerstwa są zakażone jakimś wirusem burzącym polskość.
Takich i podobnych zjawisk jest dużo więcej, nie sposób wszystkich wymienić. Zresztą nie o wszystkich się też wie, są i skrywane (zob. R.H. Kozłowski, A. Nowak, Jaka Polska?, Kraków 2009, s. 83 nn.).
Uciekanie od Polski do "cioci" Unii
Wspominane nasze czynniki widzą przyszłość Polski w rzuceniu się w ramiona molocha liberalizmu, który okazuje się coraz wyraźniej systemem błędnym i złym, zaczyna przypominać marksizm. Przyczynił się w dużej mierze do ogromnego kryzysu światowego przez chciwość banków i nieodpowiedzialną swobodę działania. Poza tym sam rzekomo wolny rynek stał się rajem dla spekulantów bankowych. Okazuje się, że jedne banki zjadają drugie. Cały system bankowy świata jest chory i często przestępczy, czego najlepszym przykładem są oszukańcze i złodziejskie wielkie piramidy bankowe Bernarda Madoffa, Roberta Allena Stanforda i innych. Do tego dołączają się stałe wrogie spekulacje bankowe. Nie brak cyników, którzy mówią, że spekulacje przestępcze to są normalne gry bankowe. Ale czy da się usprawiedliwić spekulacje bankowe Zachodu na wschodzie Europy, jak rozbój banku inwestycyjnego Goldman Sachs, J.P. Morgan i innych banków: brytyjskich, duńskich, skandynawskich, przyznających się bezczelnie, że osłabiają naszą złotówkę? Goldman Sachs wyznał 19 lutego br., że zarobił na spekulacji złotym 8 procent i na tym spokojnie poprzestał. Podobnie kiedyś George Soros pogrążył rubla, funta angielskiego i banki południowoazjatyckie. Ma to być etyczna współpraca i przyjaźń czy gra towarzyska?
Ponadto wicepremier Waldemar Pawlak powiedział wyraźnie, że polskie banki sprzedane obcym okradają nas w ogóle, a w czasie kryzysu szczególnie (TVP Info, 6.02.2009). Profesor J. Żyżyński pisze, że w roku 2008 wytransferowano z Polski ok. 80 mld zł, w tym połowę nielegalnie ("Nasz Dziennik", 4.02.2009). Poza tym zachodzi obawa, że Polska płaci potajemnie jakieś odszkodowania, i to w czasie, gdy nasze zadłużenie zagraniczne wzrosło w roku 2008 do ok. 570 mld dolarów.
Wprawdzie pieniądz dziś staje się globalny, ale i globalny może stawać się środkiem manipulacji i walki na śmierć i życie niszczącym przede wszystkim kraje słabsze i niemające swojej pełnej podmiotowości, i system totalny musi podlegać zasadom etycznym, czego niestety liberalizm zagwarantować nie może. I dlatego, niestety, na świecie szerzą się niekiedy wielkie rozboje walutowe, które powinny być likwidowane przez jakieś wyższe organizacje światowe. Bowiem obecnie nierzadko banki rządzą państwami i polityką międzynarodową.
W takiej sytuacji suwerenności Polski może grozić również wejście do strefy euro, zwłaszcza szybkie i nieprzygotowane. Niektórzy finansiści powiadają, że to nie zagraża naszej podmiotowości gospodarczej, lecz przyjęcie euro ustabilizuje polską walutę i będziemy bezpieczni, bo stowarzyszeni z potęgami finansowymi. Ale niewątpliwie będzie to następny krok ku utracie suwerenności. I owe potęgi także dotknął potężny kryzys finansowy i gospodarczy tak, że i one stanęły na krawędzi bankructwa. Mówi się dosyć naiwnie, że ceny wcale nie pójdą w górę, jak rzekomo na Słowacji. Tymczasem na Słowacji ceny, zwłaszcza żywności, poszły w górę prawie o połowę (J. Szaniawski, "Nasz Dziennik", 25.02.2009). Trzeba pamiętać, że jeśli UE będzie stanowić jedno państwo, to o życiu finansowym w Polsce będzie decydował Europejski Bank Centralny, a więc czynnik zewnętrzny w stosunku do banków polskich i władz polskich. Przede wszystkim Bruksela będzie określała parytet złotówki i euro w momencie przejścia. Bez samorządności gospodarczej Polski też już nie będzie.
Słabe państwo bez określonej osobowości jest łatwym łupem oszustw. Ideologia unijna obiecywała nam wolną gospodarkę, a faktycznie Polska znalazła się na 82. miejscu w świecie pod tym względem. Rząd polski długo oszukiwał społeczeństwo, że u nas kryzysu nie ma i nie będzie. Partie oszukują wyborców. Banki oszukują firmy przez opcje walutowe. Otwarte fundusze emerytalne oszukują emerytów: 60-letnia warszawianka otrzymała 23,65 zł emerytury z OFE. Premier oszukał Fundację "Lux Veritatis". Bruksela oszukuje rolników przez zły przelicznik złotego na euro. Także ministerstwo okłamało rolników w kwestii zagospodarowania łąk bagnistych. Ekonomiści, bankowcy i finansiści to przeważnie cyniczni gracze (J. Szaniawski).
Kłamstwa mnożą się na każdym kroku. PO powiada, że nie chce prywatyzować szpitali, ale tworzenie ze szpitali spółek prawa handlowego doprowadziło już do prywatyzacji całej masy szpitali, i to wszystko wbrew ustawie. Mówi się, że państwo nie pozbywa się troski o szpitale, ale dopuszcza sytuację, że właściciel prywatnego szpitala może go zamienić na hotel. Ministerstwo Sprawiedliwości opowiedziało się za dopuszczeniem świeżej krwi do zawodów reglamentowanych, m.in. do korporacji prawniczej, ale jednocześnie ułożyło takie testy egzaminacyjne, żeby prawie nikt nie zdał. Premier łaje prezydenta, że nie podpisuje traktatu lizbońskiego, ale prowadzi taką politykę, jakby ratyfikacja była zakończona. Premier i rząd głoszą bezpardonową walkę z korupcją, ale jednocześnie angażują wielu niepewnych ludzi z układów i atakują tych, którzy najpierw korupcję zwalczali. Koalicja głosi, jak wcześniej SLD i liberałowie, że w związku z naszym wejściem do UE nie grozi nam wcale napływ degeneracji moralnej z Unii, a teraz faktycznie sprzyja tym degeneracjom, i jeśli ją cokolwiek powstrzymuje przed otwartym jej popieraniem publicznie, to jedynie taktyczny wzgląd na wyborców katolickich.
Coraz bardziej wyrzuca się Kościół katolicki ze świadomości publicznej. Wprawdzie nie ma jeszcze tak jak w Wielkiej Brytanii, gdzie ostatnio wyrzuca się ze słowników szkolnych słowa: Bóg, Kościół, Chrystus, modlitwa, chrzest, Ewangelia, Matka Boża itd., ale skrzętne przemilczanie Kościoła robi swoje i idzie po myśli międzynarodowej masonerii (S. Krajski). Z tematyki religijnej, głównie katolickiej, pozostają już niemal tylko skandale, ataki na duchownych i na Papieża Benedykta XVI. Przy tym szkalowanie Kościoła, a nawet jawne bluźnierstwa z góry wygrywają w sądach i urzędach w imię rzekomej wolności słowa i sztuki. Tak jest już nie tylko w metropoliach, ale i w terenie. Instytucje złapały bakcyla poprawności politycznej zwróconego i przeciw religii. Oto kiedy np. Rejonowy Komitet Obywateli Ziemi Biłgorajskiej, tak strasznie zniszczonej przez Niemców za jej polskość, wszczął sprawę kradzieży i profanacji wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus i wyrwania tablicy Radia Maryja, to wszystkie władze, łącznie z sądem, nie uznały tego ani za profanację, ani za przestępstwo i dały poznać, że skarżący są "niedzisiejsi". Byłoby to przestępstwo tylko wtedy, gdyby znieważenie i kradzież dotyczyły symboli żydowskich lub masońskich.
Ciągle daje się pełną możliwość głoszenia u nas poglądów antypolskich i antynarodowych. Oto 19 stycznia 2009 roku Marek Halter, Żyd polski, uratowany przez Polaków, a mieszkający dziś we Francji, miał na KUL wykład, w czasie którego wygłosił tezę, że Mieszko I był Żydem, bo tutejsi Słowianie byli tak tępi, że nie można było żadnego z nich wybrać na księcia. Przy okazji zarzucił też wszystkim Polakom ostatnich czasów, że nie obronili zbrojnie Żydów przed obozami zagłady. Już nie ma Polski, kiedy można tak sobie z niej kpić i pluć na nią.
Powie ktoś: dlaczego my się tak boimy UE jako jednego superpaństwa, a więc utraty suwerenności, przecież Niemcy, Francja, Anglia i Italia też mają tworzyć to jedno wspólne państwo, a nie mówią, że stracą swoją niemieckość, francuskość itd. Ale trzeba pamiętać, że one właśnie formują Unię i mogą sobie pozwalać na nieprzestrzeganie traktatu lizbońskiego, co zresztą już w dużym stopniu się dzieje. Niemcy budują sobie gazociąg bałtycki ze szkodą dla innych członków Unii, Niemcy też, jak zresztą i tamci, subsydiują sobie swobodnie swoje upadające firmy, banki i przemysł, choć nam jednocześnie nie pozwalają ratować stoczni i ludzi przed bezrobociem. Co to znaczy? Ano, że państwa te są i pozostaną w pełni suwerenne nawet po wejściu w życie traktatu lizbońskiego. My zaś i reszta państw unijnych utrzymamy się najwyżej na poziomie dominiów Unii.
Jeszcze raz pytanie
Czy już Polski nie ma? Otóż ona jest, a nawet rozwija się, ubogaca i pięknieje, tyle że raczej nie w sferach władzy i polityków, co raczej w samej substancji społeczności: w ludzie, w terenie, na wsi, w mieście, w parafii, w miejscowych ośrodkach patriotycznych, w prasie i pismach lokalnych, często diecezjalnych, zakonnych i branżowych. Jest Polska wspaniała w spotkaniach mądrych i dobrych ludzi, w uroczystościach patriotycznych i religijnych, w pomysłowości i twórczości ludzkiej, a przede wszystkich w sercach i w sumieniu. Co z tego wynika? To, że tę okupacyjną, liberalistyczną i antypolską czapę trzeba zrzucić. Trzeba się w tym celu organizować na dole. Trzeba nam rządu, polityków i działaczy czystych, godnych i otwartych na wszystko, także na polskość i na religię.
Oczywiście nikt z nas nie żąda, żeby na czele stali sami katolicy. Mogą być i innowiercy, i ateiści, i ludzie różnych orientacji społecznych i politycznych. Może nawet ustrzegą nas oni przed jakimś zasklepieniem, fanatyzmem czy bezkrytycznością. Ale jedno jest istotne: narodem katolickim nie mogą rządzić sami niekatolicy, a nawet wrogowie katolicyzmu i Polski właściwej. To samo będzie się odnosiło i do wyborów do europarlamentu.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik
www.naszdziennik.pl
Tożsamość Polski, jej charakter i zasadniczy profil są dziś ujmowane różnie w zależności od punktu wyjścia:
1. Nasza klasyczna, historyczna i ideowa wizja ujmuje Polskę jako wielkość nie tylko materialną i ekonomiczną, lecz także jako humanistyczną i duchową, jako rodzicielską względem nas, o własnej niejako duszy i godności, o wyższych celach, jako wolną i suwerenną i zarazem jako kochającą i kochaną w całej rodzinie narodów i państw.
2. W aspekcie integracji z UE jako nowym imperium Polska jest pojmowana coraz częściej jako region geograficzny, etniczna i fizyczna część Europy, jedno z gospodarstw europejskich na dorobku i specyficzny folklor słowiański.
3. W aspekcie asymilacji neokapitalistycznej i liberalnej ideologii Polska ma się stawać uczennicą i wychowanką Zachodu, wyrzekającą się swego ducha i swej tożsamości, bez wyższych idei katolickich, ateistyczną, kierującą się przede wszystkim prawami ekonomicznymi i stanowiącą wygodną infrastrukturę umożliwiającą jej kolonizację przez oligarchów zachodnich.
4. Z punktu widzenia obywatelstwa Polski w UE Polska jest widziana jako kraina poza "twardym jądrem Unii", jako uboga krewna przede wszystkim Niemiec, a także trochę Francji, Włoch i Anglii, żebrząca ciągle o pomoc finansową i o wpuszczenie jej na salony wielkiego dworu Europy Zachodniej.
Zanikanie zmysłu polskości
Nasuwa się dziś pewne spostrzeżenie prowokacyjne, że oto wśród kościuszkowców oraz ludzi partyjnych, ale polskiego pochodzenia, częściej występował zmysł polskości niż dziś wśród polskich liberałów, lewicowców i zachłyśniętych ideami UE. Coraz częściej mówi się, że nasze dawne władze polityczne musiały słuchać po części okupacyjnej władzy sowieckiej, natomiast nasze obecne władze naczelne pragną z własnej i nieprzymuszonej woli słuchać w całości Brukseli, Niemiec czy też jakichś ukrytych układów antypolskich. Istotnie, zachodzi poważna obawa, że Polska staje się jakimś "europodobnym" manekinem bez swej polskiej duszy. Wyraźnie choćby odrzuca się i u nas kategorię narodu i kategorię państwa suwerennego.
Państwo - według Konwencji z Montevideo z roku 1933 - jest to podmiot prawa międzynarodowego posiadający stałą ludność, suwerenną władzę, określone granicami terytorium i zdolność wchodzenia w relacje międzynarodowe (Zdzisław Podkański, "Nasza Polska", 10.02.2009). Z tej definicji wynika, że po traktacie lizbońskim nie będzie już państwa polskiego. Nie będzie Polski w sensie państwowym, bo państwem będzie już tylko cała Unia. Traktat brany dosłownie jest zdradą państwowości polskiej. A naród nie będzie już materialno-duchową gałęzią drzewa ludzkości, lecz luźnym zbiorem obywateli jakiegoś regionu. Według tego zatem, nie będzie już też i Narodu Polskiego, choć pozostaną nowoczesnymi narodami społeczności najwyższej cywilizacji: Niemcy, Francuzi i Brytyjczycy.
Jednym z najważniejszych odczynników polskości mają być teraz Niemcy, jak niedawno byli Rosjanie. Nie sposób tu opisać wszystkie zjawiska, ale niektóre trzeba poruszyć. Otóż nasze rządy tracące zmysł polskości kontynuują nadal politykę Aleksandra Kwaśniewskiego, który zawetował w swoim czasie ustawę sejmową o uwłaszczeniu Polaków na odzyskanych ziemiach północnych i zachodnich i nie zabezpieczył prawnie polskich właścicieli przed rewanżyzmem uciekinierów niemieckich na przestrzeni lat. Również dzisiejsze władze polskie nie przeciwdziałają wypieraniu Polaków z Pomorza przez Niemcy za pomocą środków unijnych (por. prof. A. Śliwiński). Złoszczą się również nasi post-Polacy, że na metropolitę szczecińsko-kamieńskiego nie poszedł germanofil, a został nim ks. abp Andrzej Dzięga.
Rządy nie przeciwstawiaj ą się stanowczo budowie gazociągu: Rosja - Niemcy (Nord Stream), który godzi w Polskę i jest swoistą zdradą rzekomego przyjaciela Polski Gerharda Schroedera. Podobnie nasze czynniki godzą się łatwo na taką politykę handlową Niemców, rzekomych przyjaciół, która uderza w Polskę. Również polityka wschodnia Niemiec lekceważy Polskę i nie traktuje nas jako współczłonka Unii. Jest to jakby po myśli Aleksandra Dugina, Rosjanina, który powiada, że niepodległe państwo polskie stanowi przeszkodę w Europie i musi nastąpić nowy rozbiór Polski między Niemcy i Rosję (W. Reszczyński, "Nasza Polska", 30.09.2008). Istotnie i Szczecin przy nowej interpretacji układu poczdamskiego może być prawnie uznany za niemiecki.
Zamykane są niektóre instytucje historyczne polsko-niemieckie. Polska jest zalewana niemieckimi firmami, bankami, mediami. Są budowane u nas w pierwszym rzędzie te autostrady i drogi szybkiego ruchu, które służą przeważnie interesom niemieckim i unijnym. Polska zrezygnowała ze starań o prawa Polonii w Niemczech, bardzo licznej, ok. 2 mln, a szybko przyznała takowe niewielkiej mniejszości niemieckiej. Niemiecki Jugendamt odbiera dzieci stronie polskiej w razie rozwodu i zabrania tym dzieciom i stronie polskiej mówienia po polsku, nie będąc tak rygorystyczny w stosunku do innych narodowości, np. do Żydów. Wymowne jest to, co Niemcy ostatnio napisali, że nazizm niemiecki powstał jako reakcja na nacjonalizm polski i na pomysł Piłsudskiego prowadzenia prewencyjnej wojny z Hitlerem. Znaczna część inteligencji niemieckiej i żydowskiej w Niemczech uprawia ciągle antypolonizm w polityce, prasie, sztuce, filmach, kabaretach, literaturze historycznej i pięknej, w satyrach, karykaturach itd. W ogóle rozwija się tam cały klimat antypolski i traktowania nas jako niepełnoprawnych członków UE. Najgorsze, że obecny rząd PO jakby godzi się z tym wszystkim, rezygnując z podmiotowości i godności Polski (prof. J.R. Nowak, prof. R.H. Kozłowski, prof. A. Nowak).
Polska po Okrągłym Stole została w dużej mierze rozkradziona i rozbita nie tylko przez różne układy agenturalne i mafijne, lecz i przez antypolską ideologię tak, że mimo wysiłków niektórych ugrupowań nie wyzwoliliśmy się z tego do końca. Obrazuje to dobrze Bronisław Wildstein m.in. przez programy o aferze FOZZ. Rząd PO jakoś nie chce z tymi układami walczyć, a nawet przyjmuje do siebie niektórych ludzi dawnych układów i atakuje tych, którzy z tymi układami walczyli: panów Kaczyńskich, Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobrę, ludzi z IPN i innych. W rezultacie nie mamy Polski autentycznej i polskiej, lecz jakąś tylko "podobną" i układową.
Rządy PO, a zresztą w pewnym stopniu i PiS, nie protestowały i nie protestują zbyt zdecydowanie przeciwko szkalowaniu Polski, dawnej i obecnej, przez Żydów, Niemców, Francuzów, Hiszpanów, Anglosasów, Ukraińców, Węgrów itd. (podnosi to ciągle prof. J.R. Nowak). Chyba nie bardzo identyfikują się z polskością. Wprawdzie dziś tacy "neo-Polacy" operują terminami jak Polska, naród, ojczyzna, Kościół itp., ale przeważnie tylko przed wyborami i dla własnej propagandy wśród "ludu". A MSZ wyraźnie źle traktuje organizacje polonijne i poszczególnych polonusów wyróżniających się zmysłem polskości i katolickości, jak np. konsula Jana Kobylańskiego. Widocznie PO obawia się, żeby jej nie zarzucali, że jest narodowa i katolicka. Nie podejmuje się też żadnych kroków prawnych przeciwko naszym wewnętrznym paszkwilantom, którzy kryją się za dziennikarzami lub politykami zagranicznymi, jakoby to tamci pisali i mówili od siebie. Podobnie robiło KGB, które publikowało opłacane przez siebie teksty, rzekomo zachodnie, przeciwko "Solidarności" i Kościołowi polskiemu.
Literatura i prasa obiektywnie piszące o Polsce, zarówno w kraju (pisma katolickie i patriotyczne), jak i za granicą, są przemilczane lub nawet zagłuszane. Odnosi się to i do kanonu lektur szkolnych. Wstawia się pozycje autorów skandalistów, prowokatorów w stosunku do polskości i katolickości. To nie jest przypadek, lecz próba zniszczenia świadomości polskiej i poczucia polskiej godności dzieci i młodzieży.
O braku poczucia więzi z Polską u rządzących świadczy też długie, dziesięcioletnie tworzenie Karty Polaka i często nieludzkie warunki jej przyznawania, szczególnie rodakom okrutnie więzionym, wywożonym, terroryzowanym za polskość i za katolickość. Na przykład wymaga się, żeby 90-letni starzec, wywieziony jako małe dziecko do Kazachstanu, biegle mówił po polsku, znał historię Polski, nazwiska przywódców obecnych itp. Zakłada się, że obecna Polska nie jest już Matką Polaków, nawet tak okrutnie cierpiących za Polskę.
TVP nie chce emitować filmów patriotycznych i martyrologicznych (np. Bogdana Poręby), a zwłaszcza mówiących o mordowaniu Polaków przez Rosjan, Ukraińców (na Wołyniu i na obszarach płd.-wsch. dzisiejszej Polski) oraz przez NKWD. Natomiast Polski Instytut Sztuki Filmowej wspiera finansowo film "Tajemnica Westerplatte" opluwający wojsko polskie i bohaterów polskich wojny 1939 roku. Zresztą taki jest dziś styl w sztuce, rzekomo postępowy, że nie widzi ona człowieka, a jedynie funkcje fizjologiczne. W tym też duchu np. Tomasz Lis powiedział w ubiegłym roku: "Tu jest Polska", o Woodstocku, żeby się przeciwstawić XV Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja w Częstochowie.
Obawiam się, że brak zmysłu polskiego i roztropności wystąpił u ludzi, którzy głoszą całemu światu, że żołnierze polscy świadomie i celowo zabili cywilów w Nangar Khel w Afganistanie. Chodzi chyba o zohydzenie Polski i wojska polskiego spieszącego z pomocą innym narodom w imię Polski.
O braku poczucia polskości u władzy, urzędników i niektórych naszych biznesmenów świadczy ochocze umożliwianie wykupu polskiej ziemi, zasobów, działek, domów, zamków, uzdrowisk, lasów, jezior itd. przez Niemców, Holendrów, Francuzów, Rosjan i innych, bo Polacy są biedni i okradzeni. Ponadto rząd zamierza oddać Niemcom kolej, transport kołowy, LOT, cukrownie, gospodarowanie Bałtykiem i energetyką itd., a wykupy już dokonane trzyma się w tajemnicy przed szerszą publicznością.
Nie jest też przypadkiem, że w teście maturalnym z historii na poziomie rozszerzonym w roku 2008 nie było nawet wzmianki o żadnej wiktorii polskiej: pod Grunwaldem, pod Wiedniem, nad bolszewikami w roku 1920, a tylko była mowa o niemieckich łodziach podwodnych, o wypędzeniu z Polski arian itp. Przypadek arian był podany w tym celu, żeby napiętnować polską rzekomą nietolerancję katolicką, dawną i obecną, gdy tymczasem arian wypędzili protestanci polscy, wśród których tamci robili wielkie zamieszanie religijne, a zresztą arianie zdradzili Królestwo Polskie na rzecz Szwedów w czasie potopu szwedzkiego.
Ogólnie też nasze media, idąc za propagandą antypolską, także wewnątrz kraju, ciągle biczują Polskę klasyczną i Polaków na korzyść różnych drapieżników. Wszystko, co polskie, przedstawia się jako złe, drugorzędne, zasługujące na wyśmianie. Jeśli są coś warci, to tylko polscy Żydzi lub skrajni filosemici. Nawet marszałek Senatu Bogdan Borusewicz poparł z całą siłą atak Żydów na Papieża Benedykta XVI za to, że zdjął on ekskomunikę z lefebrystów, z których jeden negował holokaust. Tymczasem trzeba pamiętać, że lefebryzm to wielki problem dla Kościoła, gdyż lefebrystów jest już w na świecie około dwóch milionów. I dla jednego złego lefebrysty Kościół ma nie przyjąć dwóch milionów? To płynie z niechęci do Kościoła katolickiego i z chęci przypodobania się Żydom.
Ministerstwo szkolnictwa z kolei chce zniszczyć polską oświatę, kulturę i świadomość przez wyjęcie szkolnictwa spod opieki państwowej przez jego decentralizację i poddanie w całości różnym pomysłom i gustom samorządów gminnych i powiatowych. Po pewnych latach takiego szkolnictwa uczeń z jednej okolicy nie będzie się mógł porozumieć z uczniem z drugiej okolicy. W ogóle niektóre ministerstwa są zakażone jakimś wirusem burzącym polskość.
Takich i podobnych zjawisk jest dużo więcej, nie sposób wszystkich wymienić. Zresztą nie o wszystkich się też wie, są i skrywane (zob. R.H. Kozłowski, A. Nowak, Jaka Polska?, Kraków 2009, s. 83 nn.).
Uciekanie od Polski do "cioci" Unii
Wspominane nasze czynniki widzą przyszłość Polski w rzuceniu się w ramiona molocha liberalizmu, który okazuje się coraz wyraźniej systemem błędnym i złym, zaczyna przypominać marksizm. Przyczynił się w dużej mierze do ogromnego kryzysu światowego przez chciwość banków i nieodpowiedzialną swobodę działania. Poza tym sam rzekomo wolny rynek stał się rajem dla spekulantów bankowych. Okazuje się, że jedne banki zjadają drugie. Cały system bankowy świata jest chory i często przestępczy, czego najlepszym przykładem są oszukańcze i złodziejskie wielkie piramidy bankowe Bernarda Madoffa, Roberta Allena Stanforda i innych. Do tego dołączają się stałe wrogie spekulacje bankowe. Nie brak cyników, którzy mówią, że spekulacje przestępcze to są normalne gry bankowe. Ale czy da się usprawiedliwić spekulacje bankowe Zachodu na wschodzie Europy, jak rozbój banku inwestycyjnego Goldman Sachs, J.P. Morgan i innych banków: brytyjskich, duńskich, skandynawskich, przyznających się bezczelnie, że osłabiają naszą złotówkę? Goldman Sachs wyznał 19 lutego br., że zarobił na spekulacji złotym 8 procent i na tym spokojnie poprzestał. Podobnie kiedyś George Soros pogrążył rubla, funta angielskiego i banki południowoazjatyckie. Ma to być etyczna współpraca i przyjaźń czy gra towarzyska?
Ponadto wicepremier Waldemar Pawlak powiedział wyraźnie, że polskie banki sprzedane obcym okradają nas w ogóle, a w czasie kryzysu szczególnie (TVP Info, 6.02.2009). Profesor J. Żyżyński pisze, że w roku 2008 wytransferowano z Polski ok. 80 mld zł, w tym połowę nielegalnie ("Nasz Dziennik", 4.02.2009). Poza tym zachodzi obawa, że Polska płaci potajemnie jakieś odszkodowania, i to w czasie, gdy nasze zadłużenie zagraniczne wzrosło w roku 2008 do ok. 570 mld dolarów.
Wprawdzie pieniądz dziś staje się globalny, ale i globalny może stawać się środkiem manipulacji i walki na śmierć i życie niszczącym przede wszystkim kraje słabsze i niemające swojej pełnej podmiotowości, i system totalny musi podlegać zasadom etycznym, czego niestety liberalizm zagwarantować nie może. I dlatego, niestety, na świecie szerzą się niekiedy wielkie rozboje walutowe, które powinny być likwidowane przez jakieś wyższe organizacje światowe. Bowiem obecnie nierzadko banki rządzą państwami i polityką międzynarodową.
W takiej sytuacji suwerenności Polski może grozić również wejście do strefy euro, zwłaszcza szybkie i nieprzygotowane. Niektórzy finansiści powiadają, że to nie zagraża naszej podmiotowości gospodarczej, lecz przyjęcie euro ustabilizuje polską walutę i będziemy bezpieczni, bo stowarzyszeni z potęgami finansowymi. Ale niewątpliwie będzie to następny krok ku utracie suwerenności. I owe potęgi także dotknął potężny kryzys finansowy i gospodarczy tak, że i one stanęły na krawędzi bankructwa. Mówi się dosyć naiwnie, że ceny wcale nie pójdą w górę, jak rzekomo na Słowacji. Tymczasem na Słowacji ceny, zwłaszcza żywności, poszły w górę prawie o połowę (J. Szaniawski, "Nasz Dziennik", 25.02.2009). Trzeba pamiętać, że jeśli UE będzie stanowić jedno państwo, to o życiu finansowym w Polsce będzie decydował Europejski Bank Centralny, a więc czynnik zewnętrzny w stosunku do banków polskich i władz polskich. Przede wszystkim Bruksela będzie określała parytet złotówki i euro w momencie przejścia. Bez samorządności gospodarczej Polski też już nie będzie.
Słabe państwo bez określonej osobowości jest łatwym łupem oszustw. Ideologia unijna obiecywała nam wolną gospodarkę, a faktycznie Polska znalazła się na 82. miejscu w świecie pod tym względem. Rząd polski długo oszukiwał społeczeństwo, że u nas kryzysu nie ma i nie będzie. Partie oszukują wyborców. Banki oszukują firmy przez opcje walutowe. Otwarte fundusze emerytalne oszukują emerytów: 60-letnia warszawianka otrzymała 23,65 zł emerytury z OFE. Premier oszukał Fundację "Lux Veritatis". Bruksela oszukuje rolników przez zły przelicznik złotego na euro. Także ministerstwo okłamało rolników w kwestii zagospodarowania łąk bagnistych. Ekonomiści, bankowcy i finansiści to przeważnie cyniczni gracze (J. Szaniawski).
Kłamstwa mnożą się na każdym kroku. PO powiada, że nie chce prywatyzować szpitali, ale tworzenie ze szpitali spółek prawa handlowego doprowadziło już do prywatyzacji całej masy szpitali, i to wszystko wbrew ustawie. Mówi się, że państwo nie pozbywa się troski o szpitale, ale dopuszcza sytuację, że właściciel prywatnego szpitala może go zamienić na hotel. Ministerstwo Sprawiedliwości opowiedziało się za dopuszczeniem świeżej krwi do zawodów reglamentowanych, m.in. do korporacji prawniczej, ale jednocześnie ułożyło takie testy egzaminacyjne, żeby prawie nikt nie zdał. Premier łaje prezydenta, że nie podpisuje traktatu lizbońskiego, ale prowadzi taką politykę, jakby ratyfikacja była zakończona. Premier i rząd głoszą bezpardonową walkę z korupcją, ale jednocześnie angażują wielu niepewnych ludzi z układów i atakują tych, którzy najpierw korupcję zwalczali. Koalicja głosi, jak wcześniej SLD i liberałowie, że w związku z naszym wejściem do UE nie grozi nam wcale napływ degeneracji moralnej z Unii, a teraz faktycznie sprzyja tym degeneracjom, i jeśli ją cokolwiek powstrzymuje przed otwartym jej popieraniem publicznie, to jedynie taktyczny wzgląd na wyborców katolickich.
Coraz bardziej wyrzuca się Kościół katolicki ze świadomości publicznej. Wprawdzie nie ma jeszcze tak jak w Wielkiej Brytanii, gdzie ostatnio wyrzuca się ze słowników szkolnych słowa: Bóg, Kościół, Chrystus, modlitwa, chrzest, Ewangelia, Matka Boża itd., ale skrzętne przemilczanie Kościoła robi swoje i idzie po myśli międzynarodowej masonerii (S. Krajski). Z tematyki religijnej, głównie katolickiej, pozostają już niemal tylko skandale, ataki na duchownych i na Papieża Benedykta XVI. Przy tym szkalowanie Kościoła, a nawet jawne bluźnierstwa z góry wygrywają w sądach i urzędach w imię rzekomej wolności słowa i sztuki. Tak jest już nie tylko w metropoliach, ale i w terenie. Instytucje złapały bakcyla poprawności politycznej zwróconego i przeciw religii. Oto kiedy np. Rejonowy Komitet Obywateli Ziemi Biłgorajskiej, tak strasznie zniszczonej przez Niemców za jej polskość, wszczął sprawę kradzieży i profanacji wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus i wyrwania tablicy Radia Maryja, to wszystkie władze, łącznie z sądem, nie uznały tego ani za profanację, ani za przestępstwo i dały poznać, że skarżący są "niedzisiejsi". Byłoby to przestępstwo tylko wtedy, gdyby znieważenie i kradzież dotyczyły symboli żydowskich lub masońskich.
Ciągle daje się pełną możliwość głoszenia u nas poglądów antypolskich i antynarodowych. Oto 19 stycznia 2009 roku Marek Halter, Żyd polski, uratowany przez Polaków, a mieszkający dziś we Francji, miał na KUL wykład, w czasie którego wygłosił tezę, że Mieszko I był Żydem, bo tutejsi Słowianie byli tak tępi, że nie można było żadnego z nich wybrać na księcia. Przy okazji zarzucił też wszystkim Polakom ostatnich czasów, że nie obronili zbrojnie Żydów przed obozami zagłady. Już nie ma Polski, kiedy można tak sobie z niej kpić i pluć na nią.
Powie ktoś: dlaczego my się tak boimy UE jako jednego superpaństwa, a więc utraty suwerenności, przecież Niemcy, Francja, Anglia i Italia też mają tworzyć to jedno wspólne państwo, a nie mówią, że stracą swoją niemieckość, francuskość itd. Ale trzeba pamiętać, że one właśnie formują Unię i mogą sobie pozwalać na nieprzestrzeganie traktatu lizbońskiego, co zresztą już w dużym stopniu się dzieje. Niemcy budują sobie gazociąg bałtycki ze szkodą dla innych członków Unii, Niemcy też, jak zresztą i tamci, subsydiują sobie swobodnie swoje upadające firmy, banki i przemysł, choć nam jednocześnie nie pozwalają ratować stoczni i ludzi przed bezrobociem. Co to znaczy? Ano, że państwa te są i pozostaną w pełni suwerenne nawet po wejściu w życie traktatu lizbońskiego. My zaś i reszta państw unijnych utrzymamy się najwyżej na poziomie dominiów Unii.
Jeszcze raz pytanie
Czy już Polski nie ma? Otóż ona jest, a nawet rozwija się, ubogaca i pięknieje, tyle że raczej nie w sferach władzy i polityków, co raczej w samej substancji społeczności: w ludzie, w terenie, na wsi, w mieście, w parafii, w miejscowych ośrodkach patriotycznych, w prasie i pismach lokalnych, często diecezjalnych, zakonnych i branżowych. Jest Polska wspaniała w spotkaniach mądrych i dobrych ludzi, w uroczystościach patriotycznych i religijnych, w pomysłowości i twórczości ludzkiej, a przede wszystkich w sercach i w sumieniu. Co z tego wynika? To, że tę okupacyjną, liberalistyczną i antypolską czapę trzeba zrzucić. Trzeba się w tym celu organizować na dole. Trzeba nam rządu, polityków i działaczy czystych, godnych i otwartych na wszystko, także na polskość i na religię.
Oczywiście nikt z nas nie żąda, żeby na czele stali sami katolicy. Mogą być i innowiercy, i ateiści, i ludzie różnych orientacji społecznych i politycznych. Może nawet ustrzegą nas oni przed jakimś zasklepieniem, fanatyzmem czy bezkrytycznością. Ale jedno jest istotne: narodem katolickim nie mogą rządzić sami niekatolicy, a nawet wrogowie katolicyzmu i Polski właściwej. To samo będzie się odnosiło i do wyborów do europarlamentu.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik
www.naszdziennik.pl