Taśmy Klicha
Nasza Polska, 20 grudnia 2011 r.
12 dni po katastrofie smoleńskiej Edmund Klich mówił Bogdanowi Klichowi:
to wina Rosjan
Po tym jak prasa ujawniła sensacyjne "taśmy Klicha" (rozmowę Edmunda Klicha wówczas polskiego akredytowanego przy rosyjskim MAK z Bogdanem Klichem ówczesnym ministrem Obrony Narodowej) nie tylko po raz kolejny potwierdziła się teza o tuszowaniu winy Rosjan za tragedię z 10 kwietnia 2010 r., ale także po raz kolejny zobaczyliśmy spektakl matactwa polskiego rządu, który na siłę chciał obciążyć polskich pilotów winą za śmierć pasażerów Tu-154M.
Pułkownik Edmund Klich zarejestrował rozmowę z ministrem Bogdanem Klichem z dnia 22 kwietnia 2010 r. (12 dni po katastrofie!). Pułkownik złożył ministrowi meldunek, że Rosjanie ponoszą odpowiedzialność za tragedię smoleńską, bo choć zobowiązywały ich do tego procedury, mimo fatalnej pogody nie zamknęli lotniska. Nagranie pokazuje zaskakująca reakcję Bogdana Klicha, który stwierdza, że "sformułowanie przez przewodniczącego komisji takiej tezy na tym etapie (…) jest sprawą… no, kłopotliwą." - Dla mnie jednak wniosek jest jeden. Załoga była zdeterminowana do lądowania, mimo że warunki na tym lotnisku na to nie pozwalały. Wszystko wskazuje na to, że złamanie przez załogę tej procedury, będące wynikiem czegoś, było główną przyczyną katastrofy - powiedział w trakcie rozmowy minister Klich. Co ciekawe, Edmund Klich winą obciążył Rosjan powołując się głównie na ustalenia wybitnego polskiego meteorologa Mirosława Milanowskiego. Żaden z rozmówców nie wspomniał zaś o tym, że Milanowski, który zadawał podczas przesłuchań świadków zbyt dociekliwie pytania, został odsunięty od czynności śledczych przez Edmunda Klicha już trzeciego dnia po katastrofie. Polski akredytowany przy MAK wyrzucił meteorologa na wyraźne żądanie Rosjan. Taką decyzję wymusił na Klichu osobiście Aleksiej Morozow, zastępca szefowej MAK gen. Tatiany Anodiny.
Po ujawnieniu "taśm Klicha" premier Donald Tusk zbagatelizował ich zawartość, za to zasugerował, że prokuratura powinna zająć się "nagannym zachowaniem Edmunda Klicha, który nagrywa służbowe rozmowy". Prokuratura Wojskowa w Warszawie już zdążyła zlekceważyć nagrania, które zdaniem prokuratorów nie wnoszą nic do śledztwa, za to wszczęła postępowanie karne w sprawie Klicha, który zdaniem śledczych mógł złamać prawo zakazujące wnoszenia do budynku MON aparatury rejestrującej m.in. dźwięk...
Robert Wit Wyrostkiewicz
www.naszapolska.pl
to wina Rosjan
Po tym jak prasa ujawniła sensacyjne "taśmy Klicha" (rozmowę Edmunda Klicha wówczas polskiego akredytowanego przy rosyjskim MAK z Bogdanem Klichem ówczesnym ministrem Obrony Narodowej) nie tylko po raz kolejny potwierdziła się teza o tuszowaniu winy Rosjan za tragedię z 10 kwietnia 2010 r., ale także po raz kolejny zobaczyliśmy spektakl matactwa polskiego rządu, który na siłę chciał obciążyć polskich pilotów winą za śmierć pasażerów Tu-154M.
Pułkownik Edmund Klich zarejestrował rozmowę z ministrem Bogdanem Klichem z dnia 22 kwietnia 2010 r. (12 dni po katastrofie!). Pułkownik złożył ministrowi meldunek, że Rosjanie ponoszą odpowiedzialność za tragedię smoleńską, bo choć zobowiązywały ich do tego procedury, mimo fatalnej pogody nie zamknęli lotniska. Nagranie pokazuje zaskakująca reakcję Bogdana Klicha, który stwierdza, że "sformułowanie przez przewodniczącego komisji takiej tezy na tym etapie (…) jest sprawą… no, kłopotliwą." - Dla mnie jednak wniosek jest jeden. Załoga była zdeterminowana do lądowania, mimo że warunki na tym lotnisku na to nie pozwalały. Wszystko wskazuje na to, że złamanie przez załogę tej procedury, będące wynikiem czegoś, było główną przyczyną katastrofy - powiedział w trakcie rozmowy minister Klich. Co ciekawe, Edmund Klich winą obciążył Rosjan powołując się głównie na ustalenia wybitnego polskiego meteorologa Mirosława Milanowskiego. Żaden z rozmówców nie wspomniał zaś o tym, że Milanowski, który zadawał podczas przesłuchań świadków zbyt dociekliwie pytania, został odsunięty od czynności śledczych przez Edmunda Klicha już trzeciego dnia po katastrofie. Polski akredytowany przy MAK wyrzucił meteorologa na wyraźne żądanie Rosjan. Taką decyzję wymusił na Klichu osobiście Aleksiej Morozow, zastępca szefowej MAK gen. Tatiany Anodiny.
Po ujawnieniu "taśm Klicha" premier Donald Tusk zbagatelizował ich zawartość, za to zasugerował, że prokuratura powinna zająć się "nagannym zachowaniem Edmunda Klicha, który nagrywa służbowe rozmowy". Prokuratura Wojskowa w Warszawie już zdążyła zlekceważyć nagrania, które zdaniem prokuratorów nie wnoszą nic do śledztwa, za to wszczęła postępowanie karne w sprawie Klicha, który zdaniem śledczych mógł złamać prawo zakazujące wnoszenia do budynku MON aparatury rejestrującej m.in. dźwięk...
Robert Wit Wyrostkiewicz
www.naszapolska.pl