Upominamy się o prawa demokracji
W słoneczne niedzielne przedpołudnie marsz w obronie wolnych mediów rozpoczął się Mszą św. w kościele Ojców Bernardynów w Krakowie. Przyjechali ludzie zrzeszeni w Kołach Przyjaciół Radia Maryja z województw: małopolskiego, śląskiego i opolskiego, w Stowarzyszeniu Solidarni 2010, Klubach "Gazety Polskiej". Przybyli m.in. ze Skoczowa, Piekar Śląskich, Tych, Opola, Gliwic, Krynicy, Skoczowa, Wadowic, Limanowej, Kasinki Małej, Stróż, Nowego Targu, Tarnowa i Katowic.
- Ta wiosna rozpocznie etap odzyskiwania podmiotowości przez Naród chrześcijański i katolicki. Ruch, który powstał, jest genialny, bo zjednoczył do tej pory rozproszone środowiska katolickie - ocenia inicjatywę marszów w obronie Telewizji Trwam Stanisław Markowski, artysta fotografik, współorganizator krakowskiego marszu. Marszu, który zgromadził pod Wawelem blisko 20 tys. osób.
- Telewizja Trwam to jedyna dziś w Polsce telewizja, która wypełnia misję społeczną. Widzieliśmy, co się dzieje na komisjach sejmowych, ten monstrualny koszmar. Jednocześnie powszechne było odczucie, że to, czego się najbardziej obawia władza, głucha na logikę faktów, to bunt społeczeństwa. Manifestacja w obronie wolnych mediów i Telewizji Trwam jest właśnie takim buntem. Jeśli władza nie posłucha głosu społeczeństwa, to fala buntów będzie narastała - podkreśla Stanisław Markowski.
Dodaje, że marsze nie są wyrazem nienawiści i demagogią, ale upominaniem się o prawa Polaków. Prawa, które w ramach quasi-demokracji musimy zagospodarować.
- Myślę, że w Narodzie jest dużo więcej dobra i odwagi, tylko to jest uśpione. Ludzie nie wierzą, że można coś zmienić. Są w jakiś sposób mamieni, że spokój jest najważniejszy, że pełna miska jest najważniejsza, choć ona dla większości Narodu nie jest pełna. Część społeczeństwa boi się radykalniejszych zmian, ale nie chodzi o radykalizm. Chodzi o to, by maksymalnie wypełnić chuderlawą formę demokracji - kontynuuje Markowski.
Uczestnicy pochodu upominali się o wolność wiary, wolność mediów oraz o respektowanie zasad demokracji. - Wchodzimy w okres wojny obronnej. Mamy prawo wyjść na ulicę i być wysłuchani jako opozycja. Nie możemy być za to eliminowani z mediów i wtrącani do więzień. Ktoś mówi: nie jest was aż tak bardzo dużo. Jest nas bardzo dużo. Zawsze elity tworzą zrąb - podkreślali uczestnicy marszu. Na niesionych transparentach widoczne były emblematy Radia Maryja, Telewizji Trwam, "Gazety Polskiej" oraz m.in. hasła: "W.P. Dworaku, ta decyzja jest do Luftu", "Trwamy przy Trwam" czy "Zabierz Donaldowi pilota". Protestujący pytali także: "Gdzie jest prawda o Smoleńsku?", oraz wyrażali swoje poparcie dla działań premiera Węgier Viktora Orbána, który broniąc chrześcijańskich wartości, stał się obiektem nagonki w całej Europie.
Maszerujący pod szyldami Telewizji Trwam i Radia Maryja, pytani o powody uczestnictwa w marszu, niemal jednogłośnie odpowiadali: w katolickim państwie musi znaleźć się miejsce dla katolickiej telewizji, oraz zaznaczali, że w ustroju demokratycznym nie można godzić się na dyskryminację katolików stanowiących w Polsce ponad 90 proc. społeczeństwa. - Nie mogło nas tutaj nie być. Sprawa obecności katolickiej telewizji na multipleksie jest bardzo ważna dla wszystkich, którzy chcą, aby katolickie media były powszechnie dostępne - zaznaczyła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" pani Józefa z Krakowa. Jak zauważyła, obecność Telewizji Trwam w przestrzeni cyfrowej to szansa na przemianę Polaków. - Przekazywane przez tę telewizję wartości służą naszej Ojczyźnie. Chcemy wcielać w życie nauczanie bł. Jana Pawła II, aby nasze rodziny, aby Polska była silna Bogiem - dodała. Podobnie swoją obecność na marszu uzasadniał pan Marian. - Nasza obecność to protest przeciwko dyskryminacji katolickiej telewizji, to upominanie się o jej obecność na multipleksie. Mamy do tego prawo jako obywatele Rzeczypospolitej - podkreślił.
Wyrazem dezaprobaty dla działań KRRiT była odczytana pod krakowskim Ratuszem petycja do Jana Dworaka, przewodniczącego Rady, w której wyrażono oburzenie decyzją odmawiającą Fundacji Lux Veritatis możliwości rozszerzenia koncesji na rozpowszechnianie programu Telewizji Trwam drogą naziemną w systemie cyfrowym. Jak zauważono, taka postawa Rady stoi w sprzeczności z misją KRRiT. - Mamy nieodparte wrażenie, że KRRiT nie chce pluralizmu w polskich mediach elektronicznych. Tym samym zaprzecza formalnym podstawom swojego istnienia, służy tworzeniu dyktatury światopoglądowej i uzurpuje sobie rolę cenzora - podkreślano.
Jak zauważyli organizatorzy marszu, obecne problemy Telewizji Trwam obrazują sytuację mediów niezwiązanych z głównym politycznym nurtem. Stąd też marsz należy traktować także jako wyraz troski o nieskrępowany dostęp do informacji.
- To demonstracja w obronie wolności, wolnych mediów i nieskrępowanego dostępu do informacji - powiedział red. Jan Pospieszalski. Podkreślał, że wolność słowa ma służyć kontroli władzy. - Władza, która nie czuje społecznej kontroli, nie wywiązuje się ze swoich zadań, a my chcemy żyć w nowoczesnym i sprawnym państwie - mówił. Jak zauważano, wyrazem zaniedbań i złego funkcjonowania państwa była zarówno katastrofa samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem, jak i katastrofa kolejowa z ostatniej soboty, w której zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych. I właśnie modlitwą w intencji ofiar tej katastrofy manifestacja została zakończona.
Marcin Austyn
NASZ DZIENNIK Środa, 7 marca 2012, Nr 56 (4291)
www.naszdziennik.pl
- Ta wiosna rozpocznie etap odzyskiwania podmiotowości przez Naród chrześcijański i katolicki. Ruch, który powstał, jest genialny, bo zjednoczył do tej pory rozproszone środowiska katolickie - ocenia inicjatywę marszów w obronie Telewizji Trwam Stanisław Markowski, artysta fotografik, współorganizator krakowskiego marszu. Marszu, który zgromadził pod Wawelem blisko 20 tys. osób.
- Telewizja Trwam to jedyna dziś w Polsce telewizja, która wypełnia misję społeczną. Widzieliśmy, co się dzieje na komisjach sejmowych, ten monstrualny koszmar. Jednocześnie powszechne było odczucie, że to, czego się najbardziej obawia władza, głucha na logikę faktów, to bunt społeczeństwa. Manifestacja w obronie wolnych mediów i Telewizji Trwam jest właśnie takim buntem. Jeśli władza nie posłucha głosu społeczeństwa, to fala buntów będzie narastała - podkreśla Stanisław Markowski.
Dodaje, że marsze nie są wyrazem nienawiści i demagogią, ale upominaniem się o prawa Polaków. Prawa, które w ramach quasi-demokracji musimy zagospodarować.
- Myślę, że w Narodzie jest dużo więcej dobra i odwagi, tylko to jest uśpione. Ludzie nie wierzą, że można coś zmienić. Są w jakiś sposób mamieni, że spokój jest najważniejszy, że pełna miska jest najważniejsza, choć ona dla większości Narodu nie jest pełna. Część społeczeństwa boi się radykalniejszych zmian, ale nie chodzi o radykalizm. Chodzi o to, by maksymalnie wypełnić chuderlawą formę demokracji - kontynuuje Markowski.
Uczestnicy pochodu upominali się o wolność wiary, wolność mediów oraz o respektowanie zasad demokracji. - Wchodzimy w okres wojny obronnej. Mamy prawo wyjść na ulicę i być wysłuchani jako opozycja. Nie możemy być za to eliminowani z mediów i wtrącani do więzień. Ktoś mówi: nie jest was aż tak bardzo dużo. Jest nas bardzo dużo. Zawsze elity tworzą zrąb - podkreślali uczestnicy marszu. Na niesionych transparentach widoczne były emblematy Radia Maryja, Telewizji Trwam, "Gazety Polskiej" oraz m.in. hasła: "W.P. Dworaku, ta decyzja jest do Luftu", "Trwamy przy Trwam" czy "Zabierz Donaldowi pilota". Protestujący pytali także: "Gdzie jest prawda o Smoleńsku?", oraz wyrażali swoje poparcie dla działań premiera Węgier Viktora Orbána, który broniąc chrześcijańskich wartości, stał się obiektem nagonki w całej Europie.
Maszerujący pod szyldami Telewizji Trwam i Radia Maryja, pytani o powody uczestnictwa w marszu, niemal jednogłośnie odpowiadali: w katolickim państwie musi znaleźć się miejsce dla katolickiej telewizji, oraz zaznaczali, że w ustroju demokratycznym nie można godzić się na dyskryminację katolików stanowiących w Polsce ponad 90 proc. społeczeństwa. - Nie mogło nas tutaj nie być. Sprawa obecności katolickiej telewizji na multipleksie jest bardzo ważna dla wszystkich, którzy chcą, aby katolickie media były powszechnie dostępne - zaznaczyła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" pani Józefa z Krakowa. Jak zauważyła, obecność Telewizji Trwam w przestrzeni cyfrowej to szansa na przemianę Polaków. - Przekazywane przez tę telewizję wartości służą naszej Ojczyźnie. Chcemy wcielać w życie nauczanie bł. Jana Pawła II, aby nasze rodziny, aby Polska była silna Bogiem - dodała. Podobnie swoją obecność na marszu uzasadniał pan Marian. - Nasza obecność to protest przeciwko dyskryminacji katolickiej telewizji, to upominanie się o jej obecność na multipleksie. Mamy do tego prawo jako obywatele Rzeczypospolitej - podkreślił.
Wyrazem dezaprobaty dla działań KRRiT była odczytana pod krakowskim Ratuszem petycja do Jana Dworaka, przewodniczącego Rady, w której wyrażono oburzenie decyzją odmawiającą Fundacji Lux Veritatis możliwości rozszerzenia koncesji na rozpowszechnianie programu Telewizji Trwam drogą naziemną w systemie cyfrowym. Jak zauważono, taka postawa Rady stoi w sprzeczności z misją KRRiT. - Mamy nieodparte wrażenie, że KRRiT nie chce pluralizmu w polskich mediach elektronicznych. Tym samym zaprzecza formalnym podstawom swojego istnienia, służy tworzeniu dyktatury światopoglądowej i uzurpuje sobie rolę cenzora - podkreślano.
Jak zauważyli organizatorzy marszu, obecne problemy Telewizji Trwam obrazują sytuację mediów niezwiązanych z głównym politycznym nurtem. Stąd też marsz należy traktować także jako wyraz troski o nieskrępowany dostęp do informacji.
- To demonstracja w obronie wolności, wolnych mediów i nieskrępowanego dostępu do informacji - powiedział red. Jan Pospieszalski. Podkreślał, że wolność słowa ma służyć kontroli władzy. - Władza, która nie czuje społecznej kontroli, nie wywiązuje się ze swoich zadań, a my chcemy żyć w nowoczesnym i sprawnym państwie - mówił. Jak zauważano, wyrazem zaniedbań i złego funkcjonowania państwa była zarówno katastrofa samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem, jak i katastrofa kolejowa z ostatniej soboty, w której zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych. I właśnie modlitwą w intencji ofiar tej katastrofy manifestacja została zakończona.
Marcin Austyn
NASZ DZIENNIK Środa, 7 marca 2012, Nr 56 (4291)
www.naszdziennik.pl